Nadchodzi w życiu taki dzień – nie raz i nie dwa – który niespodziewanie i zazwyczaj niczym nie wyróżniając się z kalendarza innych dni przestawia w nas jakiś parametr odpowiedzialny za sposób, w jaki odbieramy siebie i świat dookoła. Zaczynasz zastanawiać się, czy kierunek w którym do tej pory spokojnie dążyłeś jest tym, czego rzeczywiście pragniesz i czy Twoje dni wykorzystywane są w najlepszy sposób.

Taki trybik został niespodziewanie zruszony w marcu. Nie obrócił on świata o 180°, ale wyzwolił powolną lawinę zdarzeń. Zaczyna się powoli, ale z każdym krokiem zgarnia coraz większe żniwo – bagaż doświadczeń stale rośnie i nie wydaje się, aby cokolwiek miało ją powstrzymać.

Wkraczam w nową fazę w życiu. Pierwsze kroki zostały już poczynione – jestem zachwycona i nie mogę się doczekać kolejnych dni i lat, chociaż nadchodzące minuty witam z niepokojem, tak często towarzyszącym zmianom.