Tegoroczny, wyjątkowo słoneczny wrzesień pożegnał się z nami wraz z przyjściem załamania pogody – deszcze, mroźny wiatr i ogólna szaruga zwiastuje zakończenie sezonu motocyklowego i wspinaczkowego, ale póki co korzystam z każdego nadarzającego się słonecznego weekendu. Ledwo zdążyłam przyzwyczaić się do myśli, że pora przygotować sprzęt i mięśnie na sezon narciarski, gdy nadeszła ostatnia sobota – 16* i czyste niebo! Jak lepiej można ją wykorzystać niż na wyjazd w skały?

Jpeg

Dzień jest już coraz krótszy, więc cele nie były ambitne – kilka fajnych dróg w Witkowych, w sam raz na poprawę nastroju i złapanie ostatnich promieni słońca przed zimą. Wynik moich zmagań? Technicznie i siłowo bez problemu, za to jeśli chodzi o stan mojej psychy leżę na dnie jeziora pod grubą warstwą mułu. Wyjście do wysokiej kolejnej wpinki na nieznanej mi drodze powoduje blokadę, nawet jeśli późniejsza weryfikacja trudności na wędce to czysta formalność. W ramach przygotowań do przyszłego sezonu (tak, to już ta pora – rozpoczęliśmy 3 tygodnie temu) stawiam przed sobą 2 cele: poprawić pracę nóg i popracować nad psycha. O ile pierwsze zadanie da się zrealizować regularnym ćwiczeniami, to drugie wymaga złamania wszystkich moich obaw i instynktu samozachowawczego. Póki co wertuję lektury w poszukiwaniu pomocnych ćwiczeń i rekrutuję solidnych asekurantów na kontrolowane loty.

 

Plany na przyszły rok są ambitne a pracy przede mną dużo – szykuje się bardzo intensywny sezon zimowy.

PS. W ramach obserwacji wspinaczkowego progresu polecam co jakiś czas przeprowadzić sobie test samooceny – przykładowy zestaw można znaleźć w „Treningu wspinaczkowym” Johna Longa. Wynik tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że dobrze określiłam swoje słabości i mam nad czym pracować.