Wiosenne porządki – w domu i w garażu. Jak rozpocząć sezon i nie zwariować.

Sezon motocyklowy zaczynam późno, ale i tak wcześniej niż rok czy 2 lata temu. Naładowany akumulator czekał już od marca (w międzyczasie alarm zdążył go rozładować). W ostatnim tygodniu podążając za swoją checklistą dokonałam oględzin: opony sprawdzone, łańcuch nasmarowany, akumulator naładowany (powtórnie), wszystkie światła i oba hamulce sprawne, paliwa w baku pod dostatkiem. Nic, tylko jechać na badania techniczne (ha, pierwszy raz wykonałam je samodzielnie), spakować kufer i w drogę.

Tegoroczne rozpoczęcie sezonu zaplanowałam na częstochowski Zjazd Gwiaździsty. Organizowana od kilku lat przez Częstochowskie Stowarzyszenie Cyklistów i Motocyklistów impreza ściąga setki, o ile nie tysiące motocykli z całego kraju, więc skusiłam się i ja. Z Krakowa do Częstochowy dzieli mnie 123km. Specjalnie wytyczam taką trasę, aby ominąć Gierkówkę, A4 i inne tego typu przyjemności. Z Krakowa lecę krajową 94, po czym odbijam na północ, tym samym wkraczając na popularne tereny jurajskich przejażdżek. Dookoła lasy i wioski, po drodze szeroka gama punktów turystycznych na chwilę odpoczynku. Polecam zwłaszcza punkt widokowy na Pustynię Błędowską w Kluczach, na samą górę można wjechać na własnych kołach – 2 czy 4.

Im bliżej punktu docelowego, tym więcej motocyklistów spotykam na swojej trasie. Kilkanaście kilometrów przed Częstochową są to już spore, samoorganizujące się grupki, podążające w wiadomym celu z różnych zakątków kraju (stąd też przymiotnik 'Gwiaździsty’ w nazwie – mapa podróży pielgrzymów schodzi się centralne ku Jasnej Górze). Świadomie ignoruję wskazania GPS co do punktu zbiórki i podążam za znajomym tłumem, w wyniku czego zamiast dojechać na punkt startowy przejazdu paradnego, wjeżdżam prosto na jasnogórskie błonia. Do rozpoczęcia nabożeństwa półtorej godziny – a wzgórze już mocno obstawione różnorodnej klasy i charakteru maszynami. Na wielu z nich dostrzegam palemkę wielkanocną – ja standardowo za późno zorientowałam się, że dzisiaj Niedziela Palmowa, więc ani gałązki bazia.

Przyglądając się tłumowi podczas tych kilku godzin dostrzegam najróżniejsze zachowania. Większość osób przyjechało tu po nabożeństwo i uroczyste błogosławieństwo na nadchodzący sezon, ale wiele osób traktuje ten wyjazd czysto towarzysko – spotkać się z dawno nie widzianymi znajomymi, zrobić kilka zdjęć na fejsbuka i szybko rozjechać się.

Spędzam na Jasnej Górze dobrych kilka godzin, po czym wyjeżdżam jako jedna z ostatnich, gdy tymczasowy motocyklowy parking zaczyna ziać pustkami a panowanie na wzgórzu przejmują spacerowicze. Tym razem wracam Gierkówką – ruch duży i nieprzewidywalny, szybko i nieprzyjemnie, ale czas goni. Przede mną jeszcze 300km do pokonania.

W międzyczasie, zaledwie kilka kilometrów po wyjeździe z Krakowa, dobiłam do 50k km przebiegu. Moja zasługa to zaledwie niewielka część z tego (18k), ale jest okazja do świętowania. W domu już czekają nowe opony :)