Z wizytą w krainie wapienia niczym granit.

W poszukiwaniu stabilnej pogody i dobrego wspinania wyruszamy w podróż 1000km na południe, do Chorwacji. Po 12h jazdy docieramy do Starigradu, u progu Parku Narodowego Paklenica. Biały, szarawy i rudy wapień o doskonałym tarciu, nasłonecznione i zacienione wystawy, różnorodna rzeźba, łącznie z niespotykanymi u nas formacjami, jak tufy czy duże wymycia – to wszystko ściąga wspinaczy z całej Europy, na kursy, wakacje czy realizowanie ambitnych projektów. Wyceny od 3a do 8b, na drogach sportowych i wielowyciągowych to poligon na długie lata wspinania.

Dla wspinaczy (i dzieci) Park przygotował specjalny bilet wielokrotnego wstępu – za 120HRK dostajemy 5 z 7 dni, licząc od pierwszego wykorzystania. Przy każdym wjeździe do Parku musimy elektronicznie odbić swój bilet (przy wjeździe zawsze czeka kontroler) i zakupić bilet na wjazd autem – 10HRK za każdy dzień. W przypadku biletów na parking nie ma możliwości kupienia ich na zapas – wiąże się z to z bieżącą kontrolą wolnych miejsc parkingowych (nie ma ich zbyt wiele, ale przyjeżdżając bladym świtem, jak na wspinaczy przystało, nie mamy się o co martwić).

Z ostatnimi dniami września kończy się wysoki sezon turystyczny i zarówno pieszych, jak i wspinaczy jest znacznie mniej niż w lecie, mimo doskonałej aury – podczas całego naszego pobytu temperatura oscylowała w okolicach 23* i tylko raz padał lekki deszcz. Pomijając największe klasyki Paklenicy, czyli Nosoroga i Mosoraski, na drogach wspinaczkowych nie goniły na żadne zespoły. Warunki wspinaczkowe były zatem idealne.

Przed nami 6 dni wspinania. W tym czasie udało się zrobić kilka ładnych dróg, zarówno w samym Parku, jak i poza nim.

Spit Bul – Nosorog, Kukovi ispod Vlake, 5a

Nosorog to droga, która znajduje się na każdej liście paklenickich klasyków. Krótkie podejście (wdrapanie się z auta prosto na start drogi zajmuje jakieś 2 minuty) i całkiem urodziwe wspinanie ostrzem grani o niewygórowanych trudnościach (4b+) to idealne połączenie na początek wspinania w tym rejonie. Tuż przed nami pod drogę podchodzi pierwszy zespół, więc żeby nie marnować czasu pod ścianą i troszkę więcej się powspinać decydujemy się na równie popularną kombinację Spit Bull – Nosorog.

Start Spit Bulla znajduje się 20m powyżej parkingu, po drugiej stronie grani. Podchodzimy piargami (uważać, bo niestabilnie) po lewej i szybko znajdujemy tabliczkę ze startem drogi. W Paklenicy te najpopularniejsze (lub bardziej kłopotliwe w znalezieniu) drogi oznaczono małymi trójkątnymi tabliczkami z nazwą i wyceną. Dzięki takiej kombinacji pierwsze 2 trójkowe wyciągi Nosoroga (po klamach, za to z całkiem ładną lufką pod nogami) wymieniamy na podwójne 5a i odrazu zaczyna się wspinanie. Po doświadczeniach z jurajskim wapieniem przyzwyczajenie się do świetnego tarcia na tutejszych tufach, wymyciach i pranie nieistniejącym wyślizgu (prawie, ale o tym później) zajmuje kilka dni, aby w pełni uwierzyć, że gdzie but stanie, tam stoi.

Pierwsze 2 wyciągi to płytowo-ryskowe wspinanie na nogach. Rzeźba skalna przypomina przewrócone dno morskie i wymaga ładnego rozstawiania się i pochodzenia na nogach. Klamy są, ale trzeba ich uważnie poszukać, najczęściej poza zasięgiem rąk, jeśli nie podejdziemy kilku kroczków. Trzecie stanowisko wraca na przebieg Nosoroga. 2 wyciągi za 4a można, a nawet należy połączyć, uważając tylko na prowadzenie liny, inaczej będziemy robić przeniesienie stanowiska.

Lądujemy na przełączce grani, gdzie mamy do wyboru 2 opcje: iść w górę kontunuując Nosoroga lub zrobić 1 zjazd na lewo, aby dotrzeć do startujących niżej cruxowych wyciągów Spit Bulla (5c i 5b). Korzystając z pustek na drodze wbijamy się w Nosoroga, w najciekawszy wyciąg drogi (4b+): startując płytką lub przeryską (do wyboru, wpinki są w zasięgu obu wariantów), przez rajbungi, skradanie w płytce i tufki, po małej przewieszce dochodzimy na stanowisko. Wg. topo Nosorog ciągnie się do końca granią terenem dwójkowym, gdzie po skończonej drodze następuje długie zejście ruchomym piargami. Lepszym rozwiązaniem jest wykorzystanie końcowego stanowiska od Spit Bulla, Throne lub innych sportów po lewej i zjazd po podstawy ściany (ok 50m zjazdu), skąd pozostaje nam krótki odcinek piargów do pokonania.

Na całej długości drogi znajdują się spity i przy niezłej psyche nie trzeba nic ze sobą zabierać, warto jednak mieć jakiś sprzęt do własnej, na wszelki wypadek. Stanowiska zjazdowe w standardzie paklenickim: 2 punkty z kółkiem zjazdowym połączone repem, opcjonalnie wyposażone w mailona lub zakręcany karabinek.

Lidijin, Kukovi ispod Vlake, 5a

Droga, która miała być przyjemną kontynuacją rozwspinu jako kolejna pozycja dnia, a dała nam nieźle w kość. Po dwójkowym żywczyku (pierwszy wyciąg) przez przewieszkę startujemy w główne trudności drogi: długą techniczną przerysę. Połoga płytka po prawej zachęca do rozstawiania się szeroko, ale uniemożliwia to totalny brak stopni – zostaje giełganie się trochę klinem, trochę dilfrem, wzdłuż ostrej krawędzi rysy. Co kawałek trafiają się całkiem niezłe chwyty i stopnie, ale zdobycie każdego oznacza solidną walkę, a ciąg wybiera. Pod koniec rysy po gotowych spitach odbijamy w prawo do stanowiska, inaczej czeka nas budowanie własnego w niewygodnym zwisie i poziomy trawers do ostatniej części za 4a. Kończymy zjazdem na lewo ze znanej już z Nosoroga przełączki.

Zaledwie 90m drogi, a prawdziwa górska przygoda i piątkowe trudności, które mogą nieźle zaskoczyć.

Sjeverno rebro, Veliki Cuk, 4b+

Drugi dzień wyjazdu to druga grań, tym razem na Velikim Cuku. Podejście z parkingu zajmuje nam ok 15 minut, włącznie z pokonaniem stalówki zabezpieczającej podejście na próg nad doliną. Sjeverne rebro to kolejny klasyk w rejonie. 3 wyciągu za 4a ostrzem wąskiej grani (możliwy lot na obie strony, chociaż przy niewygórowanych trudnościach trzeba się o niego mocno postarać) można połączyć. W okolicy wyjścia na przełączkę znajdują się przynajmniej 3 stanowiska, więc polecam ciągnąć wyciąg jak najbliżej ściany, inaczej czeka nas wielokrotne przenoszenie stanowisk (w naszym przypadku 2, co wynikało z niewiedzy o ich ilości).

Ostatnie 2 wyciągi to ładne wspinanie na połogich rajbungach za 4b, z kilkoma prożkami do pokonania i przewinięciem się za wielki głaz na końcu drogi (można to zrobić na 2 sposoby, korytarzem środkiem lub symbolicznym trawersem bez stopni po prawej). Na topie znajduje się długa i szeroka skalna półka, więc i dobra okazja na krótki piknik. Zejście wymaga pokonania kilku około IV prożków (można to zrobić zjazdami, ale znacznie szybciej jest się zewspinać), piargów i kolejnej poręczówki.

Flex & Rex, Kuk od Skradelin, 5c

Kuk od Skradelin to chyba najmniej doceniany masyw w Parku, mimo niewątpliwych zalet jakimi jest bliskość od parkingu – Kuk góruje tuż nad nim, naprzeciw Kukovi ispod Vlake – i dobrej wystawy na upały. Prawdopodobnie żadnej z wytyczonych na nim dróg nie znajdziecie w spisie paklenickich klasyków, a jest tam co robić.

My wbijamy się w 120m długości Flex & Rex, o wycenie 5c (wg. topo 5a). Znalezienie startu drogi nie jest łatwe – trzeba podejść dość wysoko, do największego drzewa u podstawy ściany, i szukać tabliczki z jej nazwą. 2 pierwsze wyciągi mają ewidentny przebieg po spitach (crux znajduje się na drugim), ale na trzecim warto dokładnie przyjrzeć się topo i wzmocnić czujność – dowiadujemy się o tym już po fakcie, przechodząc trawersującą w lewo rysę do końca, zamiast odbić w prawo w połowie jej długości, dzięki czemu lądujemy na stanowisku od drogi obok. Zmiana niby niewielka, od właściwego dzieli nas zaledwie kilka metrów – znajduje się dokładnie po drugiej stronie wielkiego głazu – ale wymusza to na nas wyszukiwanie łatwiejszego wariantu wśród szóstkowych trudności i przejście przez 2 krzaki, które powoli obrastają drogę.

Zejście do podstawy ściany najpierw mocno trawersuje grzbiet w lewo, po czym po rumowisku sprowadza na ścieżkę w dole doliny – całość jest dobrze oznaczona kopczykami, więc nie sposób się zgubić.

Mosoraski, Anica Kuk, 6a

30-minutowym spacerem podchodzimy z parkingu pod ścianę Anicy Kuk, największej i najbardziej imponującej spośród górujących nad doliną, o drogach dochodzących do 350m długości. Jest godzina 8 rano, pod ścianą już 3 zespoły, za nami powoli podchodzi kolejny. Zwyczajny ładny dzień na prawdopodobnie największym z paklenickich klasyków – drodze Mosoraski, oznaczonej na starcie wielkim karabinkiem na utwierdzonym w ścianie haku.

Przed nami 350m trzymających w trudnościach 3a do 6a, gdzie nawet najłatwiejszy wyciąg pozwala się fajnie powspinać. Po przyzwyczajeniach z jurajskimi i tatrzańskimi wycenami można się mocno zdziwić poziomem rozrywki, z jaką przyjdzie nam się zmierzyć. Cruxowy wyciąg jeszcze do niedawna wyceniany był za 5c, ale ze względu na wyślizg podniesiono go do 6a.

Tej drogi nie będę dogłębnie opisywać – najlepiej poznać się z nią osobiście :)

Greben, Ferata, Vaganac, 5a

W połowie wyjazdu jeden dzień poświęcamy na lekki rest i zmieniamy otoczenie – jedziemy odkrywać rejon Vaganac. Jadąc po znakach w stronę Veliko Rujno zdobywamy sporą wysokość – Vaganac znajduje się ok 600m nad poziomem morza, więc różnica temperatur pomiędzy Paklenicą a tutejszymi skałami jest znacząca. Na wąskiej, pokręconej szosie prowadzącej ciągle w górę ruch nie istnieje – dopiero wracając spotkaliśmy 2 inne auta. Widokowa rasa idealnie nadaje się na rower – asfalt jest naprawdę dobrej jakości, z widokiem morza po lewej i grzbietów po prawej robi się całkiem niezłe przewyższenie.

Zostawiamy auto na parkingu (44°19’30.9″N 15°26’49.8″E) i 10 minutowym spacerkiem podchodzimy pod pierwsze skały. Na rejon składają się 3 sektory: Ferata, Ercegov vrh i Gradic kuk, pozwalające na wspinanie w dosyć szerokim spektrum trudności, znajdzie się nawet kilka dróg wielowyciągowych.

Wokół skał rejony Ferata znajduje się Adventure Park – rozciągnięta pomiędzy skałami via ferrata i linowy most nadają się również dla początkujących i turystów. W sezonie pierwsze kroki tutaj można stawiać z instruktorem, ale o tej porze dookoła wieje pustką. Bawimy się zatem sami.

Obicie nawet na najłatwiejszych drogach (4a) jest wymagające psychicznie, niepełne lub nie istnieje, warto więc zabrać ze sobą trochę szpeju do dołożenia. W minimalnym zakresie wystarczy kilka pętli, które można powiesić na prowadzeniu lub zjeżdżając ze stanowiska, do którego dochodzimy odcinkiem ferraty.

Wstawiamy się w kilka takich pół-sportowych dróg, ale naszym głównym celem jest Greben – 3-wyciągowa 80m droga o wycenie 5a. Wszelkie trudności znajdują się na pierwszej płycie, gdzie już na starcie na tarcie musimy przekroczyć ostro ścięty wstający pieniek krzaka, na który lepiej nie spaść. Cały wyciąg jest obity, ale w dosyć specyficzny sposób – do każdej wpinki ustawiam się mocno w lewo, odchodząc od głównego ciągu drogi, i większość z nich robię z pasa, za to na pełnym zakresie rąk.

Kolejne 2 wyciągi (lepiej połączyć je w jeden – stanowisko w połowie trąci rdzą i niepewnością) to spacer po grani, początkowo na tarcie w połogu, później w pełnym wyproście i bez trudności technicznych. Nie jest to wybitne osiągnięcie sportowe, ale dla samej przyjemności odwiedzenia tego rejonu i widoków z grani warto tam podjechać w dzień restowy – a dla ambitnych na sąsiednich skałach czekają drogi aż do 8a+.