Kolejny słoneczny (już jesienny) weekend, a zatem kolejna przełęcz do zrobienia! Trafiłam chyba na idealny dzień, bo pół trasy jechałam pod górę i pod wiatr (z językiem na brodzie), zaś drugie pół było solidnym zjazdem na prędkości, z wiatrem w plecy! …ale po kolei :) Na przejażdżkę standardowo układam sobie pętlę, żeby nie wracać po swoich śladach. Cel to dystans ok. 70-100km, przewyższenie 1000-1300m. Rzut oka na mapę wystarczy żeby stwierdzić, że idealnym punktem startowym pod Babią Górę będzie Maków Podhalański. Przy dworcu PKP znajduje się duży parking, na którym zostawiam swoje auto, wypakowuję bety z bagażnika i ok. 10 rano mogę ruszać. Jadąc przez Grzechynię i kilka pomnieszych wsi z -ówka na końcu dodaję sobie nieco metrów, standardowo nie skręcając tam gdzie planowałam i robiąc objazd wokół Ostrej Góry. Za Dejówką odbijam w prawo, na Główny Karpacki Szlak Rowerowy, który jednak okazuje się bezlitosny dla szosy – po 200 metrach zwijając mi asfalt i grzecznie robię odwrót prosto na Zawoję. Najdłuższa (17km) i największa (100km2) wieś w Polsce rzeczywiście ciągnie się dłuuugo i nic się nie dzieje. Niedziela niehandlowa to i ulice puste, co w sumie jest wielkim plusem, bo i aut niewiele, i jakoś tak grzecznie omijają mnie z odpowiednim dystansem. W końcu dochodzimy do clue programu, czyli wspinaczki na Krowiarki. Podjazd ma 9.5km ze średnim nachyleniem 4.4%, więc bardzo na luzie robimy jakieś 400+m przewyższenia. Wiatr ustał, słoneczko gdzieś tam wychyla się sponad lasu, ruch samochodowy praktycznie żaden – czego chcieć więcej? W otoczeniu złocących i czerwieniących się wczesną jesienią drzew po obu stronach trasy jedzie się szybko i ani się nie spostrzegłam, gdy wjechałam na szczyt przełęczy, wyprzedzając po drodze kilku turystów na 2 kółkach. Na szczycie podjazdu zaledwie jeden rowerzysta – za to parking już dawno pełen. Z przełęczy pędzę (dosłownie, bo asfalt jest idealny, nachylenie przyzwoite, a wiatr wreszcie nie przeszkadza) aż do Zubrzycy Górnej, gdzie odbijam na północ, w kierunku Sidziny. Na pierwszych kilometrach znajdują się 2 czy 3 krótkie podjazdy, po czym dalej długo, długo w dół, ile tylko noga podaje! Przy tak sprzyjających warunkach wreszcie rozwijam prędkości przelotowe godne prawdziwych kolarzy, jak ci wszyscy panowie o łydkach ze stali, których zawsze mijam na trasie, a do których poziomu chyba jeszcze długo nie dorosnę ;) Już w domu okazuje się, że mijane przez mnie pagóry to przełęcz Zubrzycka, na której robię całkiem ładny wynik na zjeździe. Po zjeździe do Osielca przychodzi mniej przyjemna część dnia, czyli doturlanie się drogą krajową do Makowa. Pora dnia jest już nieco bardziej zaawansowana, więc i kierowcy i motocykliści powychodzili z domów zażyć trochę słońca i kilometrów i potowarzyszyć mi przez ostatnie kilometry. Dystans: 66km
Przewyższenie: 1100m [osm_map_v3 map_center=”49.638511,19.653166″ zoom=”11″ width=”95%” height=”500″ map_border=”medium solid blue” file_list=”../../../../wp-content/uploads/2019/10/2019.08.28_krowiarki.gpx” file_color_list=”red”]