Wyjazd, do którego zabierałam się jakieś 3 lata, a ostatecznie pojechałam w najbardziej upalnym okresie, w jakim się dało.

Słowenia to malutki kraj będący idealnym połączeniem klimatów słonecznych Bałkanów (bo z jednej strony Chorwacja) i górskich krajobrazów Alp (a z drugiej Austria). Zajmuje powierzchnię woj. podlaskiego (nieco ponad 20 tys. km2) i składa się z takich samych swojskich krajobrazów i szutrowych dróżek – przy dobrej pogodzie absolutnie każdy kawałek kraju jest tak samo urokliwy!

Moim celem było przejechanie tamtejszego TETa*, ale przy okazji przejechałam sobie kilka tras z tamtejszych asfaltowych klasyków, a w drodze powrotnej pół dnia moczyłam się w Balatonie (i był to najbardziej urlopowo spędzony dzień całego wyjazdu :)).

TET Slovenia ma zaledwie 442km – tak, jechałam 800km w jedną stronę żeby na miejscu przejechać 400km trasę :) Północna strona z Włoch to praktycznie same asfalty, ale z uwagi na ilość zakazów wjazdu dla pojazdów mechanicznych, które widziałam po drodze, wcale mnie to nie dziwi. Za to część południowa, w kierunku Chorwacji, mniej więcej od Razdrto/Nanos – to kwintesencja idei TET. Większość trasy to drogi leśne, szutry albo szersze ścieżki, z kilkoma naprawdę robiącymi wrażenie trudniejszymi akcentami.

Wąska eksponowana półeczka w okolicy Nanos zdecydowanie zostanie w mojej pamięci – nigdy w życiu tak się nie bałam na motocyklu (może tylko podczas burzy w Szwecji, ale to było ze względu na warunki pogodowe a nie samą trasę). Z jednej strony skalna ściana, z drugiej kilkumetrowa lufa, po środku wąska wyboista ścieżka. Moja strategia na przebycie tego była następująca: wjazd do 1/3 tego odcinka, przejście kluczowych trudności pieszo, panika i załamanie nerwowe, przejście go pieszo jeszcze raz po czym stwierdzenie, że może jednak nie umrę i ostrożny przejazd. Pikanterii wszystkiemu dodawała burza, która napatoczyła się nad górę na której tkwiłam akurat wtedy, gdy zdecydowałam się zrobić pieszy rekonesans zanim będzie za późno na odwrót.

Słoweńskiego TETa pokonywałam z południa na północ, więc chyba mniej popularnym wariantem niż większość – ale tym lepiej dla mnie, bo kilka trudnych zjazdów stało się trudnymi podjazdami, a ich jednak mniej się obawiam. Dodam tylko, że naprawdę warto odwiedzać atrakcje na trasie :)

Słowenia to przepiękny kraj z wieloma naturalnymi atrakcjami, dobrej jakości asfalty (albo ich brak) i gęste winkle, wygodne campingi (spanie na dziko jest nielegalne), cudowne widoki, wysokie przełęcze i szczyty, klimatyczne górskie jeziora. Jest niedrogo, swojsko, spokojnie. Poza największymi ośrodkami turystycznymi (jak jez. Bohinjskie i Bled czy Postojnea i Predjamski zamek) ruch jest niewielki i spokojny, można więc na luzie rozkoszować się drogą.

Na tutejszego TETa wracać raczej nie będę, bo nie spodziewam się jego nagłego rozrośnięcia się – ale na górskie winkle jak najbardziej, zostało mi jeszcze kilka miejsc wartych odwiedzenia :)

* TET – Trans Euro Trail, europejska sieć w pełni legalnych offroadowych szlaków dla motocykli typu adventure/szwenduro.