Na początku słowo wstępu gdzie się w ogóle znajdujemy (to 11 dzień wyjazdu).
Yasin to wysokogórska dolina położona wśród gór Hindukuszu, w ciągu rzeki Yasin. Miała ona swego czasu duże znaczenie strategiczne – 2 przełęcze leżące na grani łańcucha otaczającego dolinę ułatwiają łączność z Korytarzem Wachańskim w Afganistanie i dalej aż do Tadżykistanu. Za przełęczą Darkut jest już naprawdę blisko do granicy z Afganistanem – w linii prostej to zaledwie ok. 15km.
Tym razem dzień rozpoczynamy inaczej – wizytą w małym muzeum, swoistej izbie pamięci tego regionu. Polecam tam zajrzeć – można na żywo zobaczyć jakiej wielkości był standardowy jednoizbowy dom na pakistańskiej wsi, zapoznać się z lokalną modą i pogłaskać jaka (wypchanego ale jednak).
Poniżej macie 2 zdjęcia z jego wnętrza. Na pierwszym z nich, za głównym bohaterem, wisi duży skórzany worek. Zrobiony z wypatroszonej kozy (albo owcy?) w procesie wymagającym bardzo delikatnego usunięcia wnętrzności i kości, tak, aby nie uszkodzić skóry, a następnie szczelnie związany na wszystkich otworach, stanowił naczynie do sporządzania lassi – napoju na bazie mleka. Jeśli tak jak ja jesteście amatorami mango lassi – wyobraźcie sobie, że mogłoby być przyrządzane właśnie w ten sposób ;)
Na drugim zdjęciu macie namacalny dowód wymiany kulturowej, jaką wprowadziliśmy na chwilę w progi tego domu. Gdy my ubieraliśmy się w ludowe stroje regionu – nasz gospodarz przywdział jeden z naszych strojów bojowych.
Jedziemy w górę doliny, ku ośnieżonym szczytom. Na samym jej końcu, droga wiodąca przez wioskę Darkut rozdziela się w pewnym miejscu na 2 strony. Zaczynamy od lewej, podjeżdżając na piargi prowadzące pod lodowiec.
Ośnieżony szczyt po lewej stronie zdjęcia to Ghamubar Zon, spod którego opada lodowiec o 2 odnogach – Ghamu Bar West (zachodni) oraz Ghamu Bar East (wschodni), widoczny na poniższym zdjęciu.
Zjeżdżamy poniżej i tym razem skręcamy w drugie odbicie drogi w Darkut, ku Upper Darkut. Po kilku krótkich kilometrach (może 2?) drogę przekracza woda spadająca z wysokiego na jakieś 20m wodospadu. Warto podjechać i zawrócić nawet w tym miejscu – a potem popatrzeć na lodowiec i wioskę Darkut z odpowiedniej, wyniesionej, perspektywy.
Przed dojazdem do hotelu częścią grupy robimy jeszcze mały detour. Yamshed prowadzi nas nad miejsce, które opisał mi jako punkt, gdzie przychodzą zakochani, aby czasem i łzami leczyć złamane serce – a zupełnie przy okazji jest to cudowny, otwarty widok na dolinę. Sposób w jaki zostało to wypowiedziane zabrzmiał trochę tak, jakby życzył mi aby ktoś roztrzaskał moje serce w drobne drzazgi – ale mam nadzieję, że to jednak tylko moja nadinterpretacja (chociaż trochę się obawiam) ;)
Fotografia z przypadkowym Panem poniżej to jedno z moich ulubionych zdjęć z całego wyjazdu. Zazwyczaj nie robię zdjęć ludzi bo zwyczajnie głupio mi celować komuś aparatem w twarz i pchać się w cudzą prywatność – tym bardziej, że sama nie lubię siebie na zdjęciach – ale to jedno, coś pomiędzy krajobrazem a portretem, ma moc.
W Yasin zatrzymaliśmy się w hotelu Heaven Star Hotel. W tym miejscu serdecznie pozdrawiam gospodarzy tego miejsca, którzy przywitali nas słowami, że Gość to błogosławieństwo – bardzo podobnym do naszego Gość w dom, Bóg w dom, którego już niestety coraz mniej można doświadczyć w praktyce, a które w Pakistanie jest ciągle bardzo żywe.
Dzisiejszy dystans: króciutko, jakieś 80 km